Jak pisze w jednej z opinii Mateusz, to on i Ola znaleźli mnie przypadkiem w otchłaniach internetu ale wiedzieli od razu, ze to dobry traf. Od samego początku nadawaliśmy na tych samych falach. Wiedziałam, że to ludzie z takim samym flow jak ja i z tej współpracy musi wyjść sztosowy reportaż, nie ma innej opcji.
Przygotowania
Cała historia zaczyna się w Gdańsku, w mieszkaniu Oli. Wchodząc do klatki moich uszu już dobiega dźwięk podekscytowanego szczeku. Pukam, otwieram drzwi, a wspomniany szczek ma cudowny słodki pyszczek i piękne małe łapki. Parę kroków dalej, w salonie, dzieje już się magia. Makijaż, fryzura, opowieści Oli rodziców o ich ślubie (pechem ze swojego dnia ślubu mogliby obdarować pół wioski, a mimo to szczęśliwie są razem – to musi być miłość!).
U Mateusza, zdecydowanie spokojniej. Zero stresu, świadek przygotowuje się jeszcze do zdjęć, a Mati sprawdza czy wszystko do ślubu ma już ogarnięte. W między czasie miałam chwilę na pooglądanie zdjęć na ścianach pokoju, a wśród nich najbardziej spodobała mi się ramka pełna Instaxów i zdjęcie z zaręczyn Oli i Mateusza w trakcie podróży.

















Ślub i wesele w Kalinówce
Wspominałam już, że ślub się nie odbył ? W zaplanowanym terminie faktycznie się nie odbył, ale 16.08 należał do nich!
Zresztą każda para, która wybiera 16 sierpnia na datę ślubu czy początku związku ma szczęście murowane. Razem z moim narzeczonym jesteśmy ze sobą od gimnazjum i to właśnie w dzień ślubu Oli i Mateusza mieliśmy 10 rocznicę. Czy choć przez chwilę żałowałam, że fotografuję ślub, a nie świętuję swój dzień ? Ani chwili! Takiej imprezy na rocznicę jeszcze nikt nie miał! Także innej opcji nie ma, szczęścia dla Oli i Matiego jest murowane – szesnasty sierpnia to gwarantuje.





































































Podobała się Wam ta historia ? Napiszcie do mnie i porozmawiajmy o tym jak będzie wyglądała Wasza.